Apetyt na Europę

Podziel się

Pragmatyczna cisza


Polskie i niemieckie media w ostatnich tygodniach coś połączyło. I nie były to jedynie, choć bardzo ciekawe merytorycznie i pozwalające faktycznie poznać się i zbliżyć dziennikarzom i ekspertom z obu krajów, Polsko-Niemieckie Dni Mediów w Schwerinie. Po obu stronach Odry podjęto w tym samym czasie i, co rzadko się zdarza, natężeniu, temat – obecność polityków europejskich na Ukrainie podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej.  Intensywność doniesień nie dziwi, jeśli prześledzi się liczbę i treści wypowiedzi polityków,  do których medialne komentarze się odnosiły. Oczywiście sama treść i wydźwięk tekstów nie zawsze były już te same. Jak sami niemieccy dziennikarze przyznawali na wspomnianych Dniach Mediów, warto, aby oni i ich koledzy wsłuchali się w polski glos, bo Polacy lepiej orientują się w sytuacji za ich wschodnią granicą.

     Ale nie o polsko-niemieckich różnicach chciałam napisać tym razem. Kiedy bowiem po obu stronach Odry nagłówki odmieniały słowo bojkot (nie zawsze słusznie, bo politycy wcale go aż tak często nie używali, mówiąc raczej o niewyjeżdżaniu na mecze na Ukrainie), to już nad Tamizą na ten temat panowała w tym samym czasie cisza. Śledząc, jako przeciętny widz,  programy BBC News trudno usłyszeć o Ukrainie, prawach człowieka czy uwiezieniu Julii Tymoszenko cokolwiek. O wyjeżdżaniu lub nie na mecze przez brytyjskich polityków też usłyszeć nie dało się wiele, o ile w ogóle. Tłumaczone może to być ogólnym znikomym zainteresowaniem Brytyjczyków sprawami europejskimi (czyli tym wszystkim, co dzieje się poza Wyspami), a tym bardziej unijną polityką wschodnią. Brytyjscy politycy z zasady niespecjalnie odnoszą się do tych kwestii. Ale w przypadku Euro 2012 milczenie jest spowodowane jednak czymś innym (co nie znaczy, że powyższe czynniki nie są ważne). Wielka Brytania za kilka tygodni, tuz po zakończeniu rozgrywek piłkarskich, gościć będzie igrzyska olimpijskie. Stąd też panuje powszechne przekonanie wśród elit politycznych na Wyspach, że jakiekolwiek oceny czy komentarze na temat udziału lub nie w Euro 2012 mogłyby negatywnie odbić się w przyszłości na olimpiadzie. Stąd też ani z ust premiera, ani ministrów, w tym ministra sportu, żadne zapowiedzi przyjazdu lub nie przyjazdu na mecze (w tym reprezentacji brytyjskiej) nie padają. Tematu po prostu nie ma.
    
     Ale w rozmowach eksperci i dyplomaci w Londynie wyrażają zrozumienie dla stanowiska Polski i są świadomi toczącej się debaty. Polecam w tym miejscu komentarz analityka z londyńskiego ECFR. Andrew Wilson pisze, że jest wiele metod na połączenie faktu odbywania się Euro na Ukrainie, z pokazywaniem jej europejskich wartości i drogi zbliżenia z UE. Podkreśla także, że podejmowane przez UE i rządy narodowe działania powinny być koordynowane z Polska, jako współgospodarzem mistrzostw. Bardzo ciekawy tekst w kontekscie ostatnich dyskusji!


Zapisz się do newslettera
Newsletter