Apetyt na Europę

Podziel się

Niemiecki sprzeciw na niemieckie propozycje


Wolfgang Schaeuble proponuje reformy w działaniu instytucji unijnych – superkomisarz ds. walutowych, częściowe oddanie kompetencji w sprawach budżetów narodowych do Brukseli, głosowania w Parlamencie Europejskim tylko przez posłów z krajów strefy euro, gdy decyzje dotyczą wspólnej waluty. Ironią losu jest, że największych protestów przeciwko takim rozwiązaniom można się spodziewać z … Niemiec.

Co proponuje niemiecki minister?
     Pomińmy chwilowo fakt, że propozycje niemieckiego ministra finansów nie są zupełnie nowe, bo częściowo zbierają pomysły z toczących się do tej pory debat. Choć już to powoduje krytykę ze stron zaangażowanych w te dyskusje aktorów (nawet z Brukseli, która zasadniczo może cieszyć się, gdyż położone na stół propozycje wzmocniłyby jeszcze jej pozycję). Skupmy się na reakcjach, jakie mogą wywołać w samych Niemczech, odkładając na chwilę możliwe opinie innych zainteresowanych i samą dokładną ocenę treści propozycji.
     Powołanie superkomisarza ds. walutowych. Ma on uzyskać nowe prawa, w tym do podejmowania samemu decyzji bez konieczności pytania o zgodę pozostałych kolegów z Komisji Europejskiej. Miałoby to odpolitycznić jego pozycję, a więc ułatwić i przyspieszyć działania, a przede wszystkim sprawić, że decyzje podejmowane będą na podstawie danych merytorycznych a nie w wyniku ścierania się interesów różnych graczy. Czyli powstałoby naprawdę ważne i władcze stanowisko. Tylko czy możemy wyobrazić sobie Niemcy, oddające je w ręce przedstawiciela innego kraju członkowskiego? No może jakiegoś z Północy, ale to i tak pewnie w bólach i po mocnych negocjacjach.
     Ale to akurat mniejsze wzywanie. Sprawa niemieckich reakcji i ewentualnie podejmowanych działań podczas wyłaniania takiego komisarza skomplikuje się jeszcze bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ten komisarz będzie mógł odsyłać narodowy budżet do poprawki przez parlament narodowy danego państwa, jeśli uzna, że przedstawiony plan finansowy wykazuje zbyt duży deficyt. Czyli państwa będą musiały, według tej koncepcji, oddać do Brukseli część swojej suwerenności w kwestiach finansowych. I tu znowu refleksja – jak zareaguje Bundestag, gdy na życzenie Brukseli będzie musiał ponownie pochylić się nad wypracowanym budżetem? Obserwując debaty i procesy związane z wchodzeniem w życie Paktu Fiskalnego oraz Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego w Niemczech można zaryzykować przypuszczenie, że do takiej sytuacji w ogóle nie dojdzie. Już teraz zaskarżano niekonstytucyjność Paktu i EMS z uwagi na ograniczanie kompetencji Bundestagu, czyli łamanie zasad demokracji, w której najważniejsze decyzje podejmują przedstawiciele obywateli. Cała Unia czekała na wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Trudno sobie wyobrazić, aby tym razem poszło łatwiej. Wręcz przeciwnie. Czeka nas powtórka z rozrywki.
     Poza wzmocnieniem komisarza, większe kompetencje uzyskać ma też Parlament Europejski. Wcześniej niż dotychczas powinien być według Schaeublego, włączany w proces decyzyjne. Ale jednocześnie te z nich, które dotyczą strefy euro, mają być głosowane jedynie przez posłów pochodzących z krajów o wspólnej walucie. Czyli i w tym demokratycznym unijnym ciele ma dojść do podziału deputowanych na różne kategorie.
     Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Martin Schulz (SPD) generalnie idee ministra – było nie było z konkurencyjnej partii (a w Niemczech rozkręca się kampania wyborcza do Bundestagu) popiera, skoro Parlament Europejski miałby zwiększyć swoje prawa. Ale trudno mu będzie opowiadać się za proponowanymi przez Schaeublego podziałami podczas głosowań dotyczących tylko strefy euro, kiedy jako Przewodniczący z zasady ma stać na straży jedności Parlamentu. I tu znowu interesujące jest, że z propozycją różnego traktowania deputowanych wychodzi kraj, który sam doskonale rozumie, jak pracuje parlament w federacji (choć oczywiście UE to na razie jeszcze nie federacja). Doskonale oddaje tę ironię losu „Der Tagesspiegel”, pytając: „Co Niemcy myśleliby o Bundestagu, w którym na przykład posłowie z Kraju Saary, albo z Bawarii nie mogliby głosować, ponieważ dana ustawa ich nie dotyczy?"
     Last but not least proponowane zmiany, według Schaeublego, omówić i ukonkretyzować miałby Konwent, gdyż wymagają zmiany traktatów. Do jego zwołania dojść miałoby już w grudniu. Ponieważ do jego składu zapewne wejść mieliby także przedstawiciele parlamentów narodowych, a w Niemczech trwa właśnie kampania wyborcza do Bundestagu, już można spekulować, że wyłonienie niemieckich członków wcale łatwe i szybkie nie będzie.

Niemieckie reakcje
     Na razie Schaeuble w swoim kraju zbiera zarówno krytykę jak i pochwały. Koncepcja została uzgodniona z Kanzleramtem, stamtąd więc nie płyną żadne sygnały niezadowolenia, jak to się niekiedy zdarzało. Ciekawe są oczywiście podziały pomiędzy partiami. Kiedy Daniel Cohn-Bendit z Zielonych chwali propozycje a nawet dopinguje do pójścia dalej, koalicyjna CSU jest przeciw. Czołowy polityk CDU, Elmar Brok, poseł do PE. nie zgadza się z propozycją podziałów w Parlamencie Europejskim. Za zmianami opowiada się z kolei Niemiec w Europejskim Banku Centralnym, Jörg Asmussen. Komentatorzy gazet opinie mają bardzo różne.
 
Wytrawny gracz
     Jeżeli Schaeuble uda się więc swoje propozycje przepchnąć, to przejdzie do historii jako wielki Europejczyk. Ale łatwo nie będzie i może nawet wejście w życie tych zmian nie jest bezpośrednim celem ministra. Faktem pozostaje, że jego propozycje idą tak daleko, że niemiecka elita polityczna szybko, o ile w ogóle, ich nie zaakceptuje. Schaeuble jest jednak zbyt doświadczonym politykiem i wytrawnym graczem, aby nie zdawać sobie z tego sprawy. Wychodząc z tak ambitnym planem musi mieć jakiś dalszy cel. Pytanie jaki? To okazywać się będzie zapewne w kolejnych dniach.


Tekst jest częścią wspólnego projektu Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera w Polsce: „Slogany czy konkrety? Ocena realizacji wspólnych polsko-niemieckich działań”

Zapisz się do newslettera
Newsletter