Apetyt na Europę

Podziel się

Angela nie do pobicia


W Portugalii wygwizdana, w Grecji porównywana z Hitlerem nad Wisłą Angela Merkel też cieszy się szczególną atencją. Tyle że do Warszawy powinna przyjeżdżać naładować akumulatory i podreperować wiarę, że to, co robi, komuś się jeszcze podoba. Właśnie już po raz piąty w sondażu CBOS Polacy wybrali ją zagranicznym politykiem roku 2012 (czynili już tak w 2006, 2007, 2010 i 2011). Z 16% głosów wyprzedza Baracka Obamę (14%) i w tyle zostawia Hollanda czy Camerona (po 1%). I choć dla pani kanclerz u wejścia w rok wyborczy bardziej liczą się zapewne opinie współobywateli oraz fakt, że jej własna partia niedawno po raz kolejny powierzyła jej szefostwo ugrupowania, to takich wyników nie powinna lekceważyć.
     Są one bowiem nie tylko dowodem, że Polacy dostrzegają wpływ, jaki ma na losy świata. Łącząc bowiem te głosy z wynikami badań ISP przeprowadzonymi na jesieni na temat opinii Polaków dotyczących niemieckiej polityki europejskiej, można zauważyć polskie poparcie dla działań Angeli Merkel na europejskiej scenie. Przykładowo w ostatnich trzech latach niezmienna pozostała liczebność grupy Polaków, którzy sądzą, że Niemcy dążą do realizacji swoich interesów w Unii Europejskiej, ale z poszanowaniem interesów innych państw (55%). Od lat większość Polaków uważa także, że Niemcy przyczyniają się do lepszej współpracy w Europie. Badania ISP wykazują, że zdaniem ponad połowy ankietowanych (59%), niemiecka pozycja w Europie wzmocniła się od początku kryzysu finansowego. Ale, co interesujące, największa grupa Polaków – prawie połowa (42%) – uważa, że wzrost niemieckiej pozycji byłby dla Polski zdecydowanie lub raczej korzystny. W tym kontekście wybór Merkel nie dziwi. Dobrze natomiast, z jednej strony, rokuje na przyszłość, a z drugiej, stawia jednocześnie przed nią spore zobowiązanie.
     Przyjaźnie nastawione społeczeństwo kraju, który gospodarczo jest stabilny, wprowadza kolejne reformy, chroniące go do tej pory całkiem nieźle przed kryzysem i organizacyjnie funkcjonuje podobnie do Niemiec to ważny sprzymierzeniec. W zestawieniu z burzliwymi wydarzeniami na Południu Europy, gdzie gasić trzeba kolejne pożary i zmagać się z protestami to miła odmiana. Ale nie o „miłą” atmosferę tu chodzi. Mający takie społeczeństwo za sobą polski rząd chętniej poprze niemieckie stanowisko podczas głosowań w UE, które wcale nie zawsze muszą obecnie przebiegać zgodnie z preferencjami Merkel. A więc pojawia się jeszcze jeden argument, że Warszawa dla Berlina powinna być ważnym partnerem.
    I tu na tym sielankowym obrazie pojawia się jednak drobna rysa. W polskim społeczeństwie pani kanclerz ma tak wielu zwolenników, ale ci jednocześnie uważają, że Polska nie jest przez Niemcy traktowana po partnersku (o tym, że Berlin robi to rzadko przekonanych jest połowa ankietowanych przez ISP). Pokazuje to, że tak przyjaźnie nastawione – jak po raz kolejny się potwierdza – polskie społeczeństwo chciałoby dostawać od Niemiec konkretne sygnały świadczące, że te pozytywne opinie nie idą tylko w jedna stronę, że są odwzajemniane również konkretami. Trwające negocjacje o kształt przyszłego wieloletniego budżetu czy decydowanie o kręgach integracji europejskiej będą w nadchodzącym roku 2013 świetną okazją, aby takie konkrety zapewnić. Dla ścisłego umysłu Angeli Merkel rachunek korzyści i strat z takiego postępowania powinien tu być oczywisty. Nie o emocje tu bowiem chodzi. Łatwiej przecież utrzymać dotychczasowego partnera, odpowiednio o niego dbając, niż zjednywać sobie nowego.

PS. A jak Angeli Merkel udawac się będzie przekonywanie Polaków o polsko-niemieckim partnerstwie oraz jak upływać bedzie w Niemczech rok wyborczy opisywać będę od stycznia prosto z Berlina. Zapraszam!

Zapisz się do newslettera
Newsletter