Apetyt na Europę

Podziel się

Niemcy nie tracą na euro


W Polsce (nareszcie) rozpoczyna się debata, dlaczego powinniśmy wstąpić do strefy euro. Przeciwnicy polskiego członkostwa w tym klubie mogą przywoływać argumenty głoszone przez Niemców, którzy w badaniach opinii publicznej wyraźnie wykazują tęsknotę za deutsche marką. Jednak stosowane przez nich argumenty są błędne. Lepiej więc od razu pokażmy ich bezsensowność, zanim polscy nadgorliwcy zaczną ich używać.

To nie jest kryzys strefy euro
Wszędzie słychać o kryzysie strefy euro. Ale to pewien skrót myślowy, nie chodzi bowiem o problem z europejską walutą. Wprawdzie faktycznie niektóre rozwiązania stosowane w strefie euro nie są idealne, ale same problemy mają konkretne, zadłużone państwa, a nie waluta jako taka. Nawet jeśli ich zadłużenie obciąża ogólnie strefę euro, to wspólna waluta pozostaje stabilna, jeśli porównać ją z innymi walutami na świecie, oraz drugą najważniejszą walutą świata.

Wzdychanie do marki jest niesłuszne
Niemiecka marka uchodziła za symbol twardej, stabilnej waluty. Tymczasem jak popatrzeć na kursy wymiany walut, euro wypada lepiej wobec dolara niż kiedyś marka. Owszem, ceny w Niemczech podskoczyły po wprowadzeniu euro, ale bliższe badania pokazują, że handlowcy wykorzystali okazję tylko w niektórych dziedzinach do zaokrąglania cen, a tak naprawdę inflacja wcale w rzeczywistości nie była tak wysoka, jak się odczuwało. Natomiast porównywanie cen obecnych w euro, do cen sprzed lat ponad 10 w markach sensu, co oczywiste, nie ma, choć nadal jest przez niektórych z lubością uprawiane.

Na euro korzystają i zwykli ludzie i gospodarka
O korzyściach związanych z brakiem konieczności wymiany waluty, gdy wyjeżdża się za granicę lub prowadzi z zagranicznymi partnerami interesy, przekonywać już chyba nie trzeba. Według szacunków, niemieckie przedsiębiorstwa zaoszczędziły dzięki temu wiele miliardów euro. Dodatkowo wzmocniły one swój eksport – połowa z niego idzie do strefy euro. Kiedy w latach 1990-1998 rósł on o 3% rocznie, to w latach 1999-2003 o 6,5% a 2003-2007 nawet o 8% rocznie. Dane gospodarcze pokazują, że to właśnie posiadanie euro wzmocniło rozwój gospodarczy Niemiec.

Wspólna waluta to miejsca pracy
Nic więc dziwnego, przy takich liczbach, że co czwarte miejsce pracy w Niemczech zależy bezpośrednio lub pośrednio od eksportu. Od momentu wprowadzenia wspólnej waluty Niemcy zainwestowały w UE ponad 100 miliardów euro, a to oczywiście przyniosło korzyści niemieckiej gospodarce, w tym stworzyło miejsca pracy.

Ratowanie krajów z problemami nie oznacza dla Niemiec płacenia za błędy Greków
Ulubionym oskarżeniem Niemców w ostatnich miesiącach jest, że oni muszą ciężej pracować, kiedy Grecy nie chcą oszczędzać. Argumenty szeroko prezentowane przez bulwarówkę „Bild”, proponującą Grekom oddać w zamian ich słoneczne wyspy, nie mają jednak uzasadnienia. Dokonywane transfery pieniężne są pożyczkami, a te, jak każda pożyczka, muszą być spłacane. Gdyby do takich przelewów kapitału nie doszło, zachwiana zostałaby stabilność strefy euro, na czym znacznie straciłby niemieckie przedsiębiorstwa – z powodów opisanych powyżej. Niemcy stracą, jeśli kredyty nie zostaną spłacone. Ale na przykład taka Irlandia już z kryzysu się wygrzebała. W 2012 zanotowała nawet wzrost. A na razie Berlin dodatkowo profituje na korzystnym kursie swoich obligacji.

Wyjście Greków ze strefy euro wcale by nie pomogło
Kolejnym mitem jest zakładanie, że taniej wyszłoby Niemcom, gdyby Grecy opuścili strefę euro. To nieprawda. Długi i tak by zostały, a koszty przejścia z powrotem na drachmę zmniejszyłyby szanse na ich spłacenie. Pomijając fakt, że z prawnego punktu widzenia opuszczenie Eurostrefy na razie nie jest przewidziane w traktatach, to i tak pozostałoby pytanie, jak traktować tak zadłużonego członka UE, który tę strefę opuścił. Prawdopodobne bankructwo Grecji w takiej sytuacji korzyści niemieckiej gospodarce by nie przyniosło.

Marko wróć?!
Równie nieopłacalne byłoby opuszczenie strefy euro przez Niemcy. Tylko podsumowując wymienione powyżej argumenty widać, że trwanie przy wspólnej walucie im się opłaca. Nawe jeśli chwilowo dla niemieckiego konsumenta posiadającego marki na innych rynkach, z dobrą pozycją tej waluty, wszystko byłoby tańsze, to wspomniane niemieckie towary eksportowe utraciłyby konkurencyjność. Nalepka „made in Germany” niewiele by pomogła, gdyby ceny danej rzeczy stały się nagle wyjątkowo wysokie. A to odbiłoby się porządną czkawką na sytuacji wewnętrznej i zostało odczute przez obywateli.

Jak więc widać, ci Niemcy, którzy utyskują na euro, racji nie mają. Nam w Polsce bardziej opłaca się więc analizowanie nie ich narzekania, lecz twardych faktów. I choć oczywiście daleko nam do osiągnięć gospodarki niemieckiej, to pewne tendencje mogą się powtórzyć. Warto więc się im przyglądać, prowadząc polską debatę o euro.
 
W tekście posłużyłam się głównie publikacją Fundacji Konrada Adenauera: Warum brauchen wir den Euro? - Gute Gründe und populäre Irrtümer, Céline-Agathe Caro, David Gregosz, Analysen und Argumente, Nr. 95, Sankt Augustin, 18. Aug. 2011, Konrad-Adenauer-Stiftung e.V.

 
Zapisz się do newslettera
Newsletter