Apetyt na Europę

Podziel się

Ojciec po europejsku


Wakacyjne podróże pozwalają podejrzeć życie innego społeczeństwa od różnych stron. Jednym z głównych „odkryć” mojego objazdowego wypadu do Szwecji jest rzucające się w oczy zaangażowanie ojców w wychowanie dzieci oraz ogólna prorodzinna postawa Szwedów. To odkrycie (i fascynacja!) trafiło po powrocie akurat na wysyp tekstów w prasie o modelu rodziny, systemie opieki nad dzieckiem, roli kobiet w Polsce i innych krajach.

Dla malucha i dla wygody rodziny
     Kręcący się po Szwecji turysta bez problemów zauważy krzesełka dla dzieci w restauracjach – nie tylko stojące z boku, ale często wykorzystywane, przewijaki w toaletach, podjazdy dla wózków, zadbane place zabaw, atrakcje dla najmłodszych w muzeach. Ale nie tylko infrastruktura się liczy. W Szwecji do normalnych widoczków należą tatusiowie z dziećmi, robiący zakupy, karmiący pociechy w przyulicznej knajpce i bawiący się z nimi na placu zabaw. I to nie tylko wieczorami, co kazałoby przypuszczać, że robią to po pracy. Tego typu sceny można napotkać o każdej porze dnia, co wskazuje, że Szwedzi płci męskiej faktycznie korzystają z urlopów ojcowskich (rodzicom przysługuje w sumie 16 miesięcy urlopu na opiekę nad dzieckiem, w tym przez 12 miesięcy otrzymują 80% swojej pensji - do pewnej maksymalnej granicy. Przy czym minimum 2 miesiące zarezerwowane są dla każdego z rodziców.) Normalne jest też, że panowie na ulicy nie tylko nie udają, że nie widzą innych dzieci, ale się do nich uśmiechają, zagadują.

Niemiecka reforma w prawie ale czy w głowach?
     Szwedzki model niby nie powinien być odosobniony. Za naszą zachodnią granicą też doprowadzono do zmian, które mają wspierać młode rodziny, w tym zachęcać kobiety do powrotu do pracy a tatusiów do zajęcia się ratoroślami. Jak donosi ostatnio Deutsche Welle „w 2010 roku kobiety w Niemczech urodziły więcej dzieci niż w roku poprzednim. Przeciętna liczba dzieci przypadających na kobietę wyniosła w zeszłym roku 1,39 – wynika z danych Niemieckiego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden. Jest to największa średnia od początku lat 90. (1,45). W 2009 roku wyniosła tylko 1,36. Mimo to Niemcy nadal należą do krajów europejskich, w których przyrost naturalny jest bardzo niski.” Opublikowanie tych danych pobudziło w niemieckiej prasie debatę, na temat obecnego systemu opieki nad dzieckiem Wprowadzonym w 2007 roku rozwiązaniem była zmiana zasad przyznawania „becikowego”, czyli pieniędzy po urodzeniu dziecka. Według tych zasad rodzicom wypłacana jest rekompensata za utraconą podczas urlopu macierzyńskiego/ojcowskiego pensję. Reguły te, wcześniej korzystne dla osób z niższymi dochodami, są teraz sprzyjające dla lepiej zarabiających. Najwięcej pieniędzy dostają ci, których płace są naprawdę wysokie. Miało to zachęcić do rodzenia dzieci kobiety z wyższych sfer. Większej dzietności miała sprzyjać także rozbudowana sieć żłobków oraz wprowadzenie dla rodziców elastycznych godzin pracy. Czy to się udało – właśnie o tym dyskutuje się obecnie w obliczu nowo opublikowanych danych liczbowych.
     Na model niemiecki powołuje się wielu ekspertów. W „Rzeczpospolitej” Ewa Rumińska-Zimny zauważa, że „Niemcy to kraj, w którym jeszcze dziesięć lat temu nikt nie myślał o tacierzyńskim, a system żłobków, przedszkoli należał do najmniej rozwiniętych w Europie. Dziś nikt już nie każe kobiecie po urodzeniu dziecka zostawać w domu. Wręcz przeciwnie, wprowadzono niedawno pakiet ustaw, które ułatwiają łączenie obowiązków praca – dom między innymi poprzez włączenie mężczyzn do wychowania dzieci. Zachęca ona zwłaszcza panie na wysokich stanowiskach, by nie odchodziły z firm.” Jednak obserwacje niemieckiej rzeczywistości skłania też do innych przemyśleń. Jak najbardziej obecny system zachęca ojców do pozostania w domu z pociechami, a kobiety do powrotu do pracy, ale widok panów z wózkiem wskazuje, że zmiana nadal nie wystąpiła na poziomie mentalnościowym. W samo sedno trafiła tu autorka książki „Instrukcja obsługi Szwecji” (Antje Rávic Strubel, „Gebrauchsanweisung für Schweden”), która porównuje szwedzkie i niemieckie obrazki z cyklu „ojciec z wózkiem”. Pisze, że gdy w Niemczech tata, gdy już sam wychodzi z wózkiem, to udaje, że robi to li i jedynie w celach joggingu (większy opór przy truchtaniu zapewne zwiększa poziom wysiłku), przy czym biegnie z tym wózkiem tak go pchając, jakby chciał wykrzyczeć, że on nie ma z nim i jego zawartością za wiele wspólnego. A sam widok mężczyzn z pociechami nadal nie jest czymś powszechnym. Jak pisałam, w Szwecji jest dokładnie odwrotnie (na kilkudziesięciu facetów z wózkami może jeden przy nim truchtał).

Francja – idealne warunki to nie wszystko
     Z kolei o sytuacji we Francji pisze „Polityka”: „Pozornie Francja, sytuująca się pod względem wskaźnika urodzin (2,01 dziecka na kobietę, Polska – 1,4) na drugim miejscu w Europie, jawi się jako rodzicielski raj. Rozwinięta polityka prorodzinna państwa z rozbudowanym systemem zasiłków i opieki, szkolnictwem od trzeciego roku życia i praktycznie czteromiesięcznym urlopem macierzyńskim oraz dwutygodniowym ojcowskim sprawia, że rzadko poprzestaje się tu na jednym dziecku, a rodzina, jeśli chodzi o życiowe priorytety, sytuuje się w sondażach na pierwszym miejscu.” Czasopismo zauważa jednak, że to wcale nie pomaga młodym Francuzkom. „Matki pragną być doskonałe pod każdym względem, narzucają sobie coraz to nowe obowiązki, żeby jak najbardziej zbliżyć się do wizerunku superrodzicielki – kwitnącej i szczęśliwej, bez problemu godzącej życie zawodowe i rodzinne. Chcą być nie tylko matką, ale również żoną, kochanką i przyjaciółką jednocześnie, i to wszystko w ciągu 24 godzin!”, a to prowadzi do frustracji. Idealne, jak by się wydawało warunki, to jednak nie wszystko.

Zmiany potrzebują czasu, ale niech to nie będzie argumentem tłumaczącym opóźnienia w zmianie postaw
     Zmiany w systemie to bowiem jedno, zmiany w społecznej świadomości każą na siebie czekać bardzo długo. W Szwecji prawo zaczęto odpowiednio zmieniać już wiele lat temu, jako odpowiedź na drastycznie spadający przyrost naturalny, co pociągnęło za sobą także ewolucję w wartościach i postrzeganiu ról. Tym bardziej w Polsce trzeba takie zmiany zacząć na poważnie i jak najszybciej wprowadzać. Bo niektórzy ojcowie, owszem, pokazują, że zaangażowanie mężczyzn w wychowanie dzieci i sprawy prowadzenia domu to po prostu normalnośc, ale nadal są, niestety, w mniejszości. Do szwedzkiego modelu duuużo nam jeszcze brakuje.


Zapisz się do newslettera
Newsletter