Apetyt na Europę

Podziel się

Euro a sprawa polsko-niemiecka. Odcinek 5: 28 czerwca - gra o finał?


28 czerwca stoczony zostanie pojedynek o EURO. Zapowiada się ciężkie starcie. Jak ten dzień zostanie zapamiętamy przez miliony Europejczyków zależy nie tylko od przygotowania Niemców i Włochów czy od przygotowań w Warszawie. Także wynik jest zupełnie niepewny. Czy w wyniku spotkania dojdzie do finału? Wątpliwe.
      Nie, tu nie chodzi o 90 minut czy ewentualne rzuty karne i ich rezultat. Kiedy dwie jedenastki oraz kilku sędziów będzie biegać po warszawskim boisku, ich szefowie rządów nie będą tym razem kibicować z trybun. Merkel, Monti czy Tusk nie zasiądą w lożach Narodowego. I oni osobiście stoczą wtedy pojedynek o EURO, w który zaangażowanych będzie ponad 20 graczy. I im także będzie zapewne wówczas skakać ciśnienie. I oni też się natrudzą, a podziały mogą przebiegać jak na murawie – między spontanicznością Południa i konkretną Północą, choć nie tylko. I również atmosfera tego spotkania może wpłynąć na postrzeganie Polski w przyszłości, a kibicujący Europejczycy będą bardzo podzieleni. Ale jest jedna zasadnicza różnica pomiędzy półfinałem Euro 2012 oraz kolejnym szczytem UE, decydującym o przyszłości waluty euro w Brukseli. Mecz na Stadionie Narodowym musi zakończyć się konkretnym rezultatem – jedna z drużyn przejdzie do finału. I finał będzie. Szczyt też powinien zakończyć się konkretnym rezultatem i wszyscy by sobie życzyli, aby doprowadził do finału kryzysu w strefie euro. Ale chyba nikt nie wierzy w ten finał na tym etapie i w jednego zwycięzcę.
     To już kolejny z serii europejskich szczytów „ostatniej szansy”. Podjęte decyzje mają uspokoić rynki, zapobiec upadkowi gospodarek, ratować wspólną walutę, zaaplikować niezbędne reformy. Jak pokazuje doświadczenie ostatnich miesięcy, po każdym takim szczycie problemy jednak pozostają. I tym razem państwa i instytucje unijne planują rzucić do gry różne propozycje. I po raz kolejny wiele będzie zależeć od Niemiec. Nie tylko od ich propozycji i otwartości na propozycje innych. Także od tego, jak pozostali członkowie UE podchodzą do niemieckiej roli w Europie i jak Niemcy na to reagują.
     A to wydaje się o wiele bardziej skomplikowane niż ustawienie piłkarzy na boisku. Doskonale oddaje to ostatnia publikacja europejskich think tanków Germany as Viewed by Other EU Member States. Analiza oceny niemieckiej polityki przez 14 państw członkowskich wskazuje, że wprawdzie Niemcy nie są tak krytycznie oceniane przez partnerów, jak były jeszcze przed laty i oczekuje się w wielu przypadkach od nich przywództwa, to jednak sama niemiecka dyplomacja musi jeszcze wiele zdziałać i bardziej uwzględniać głos innych stolic, które nie czują się do końca brane pod uwagę.
     Oddajmy głos redaktorom publikacji:

In the heavily intergovernmentalised setting of EU decision-making today, there is talk of a “constant German EU Presidency”, which calls for a degree of inward coordination and outward-looking consultation from Berlin. Second, members of ‘core Europe’ have traditionally balanced their relations with Germany through close ties with member states now relegated to a second tier of European integration. Berlin’s closest partners are deeply nervous about these developments. Third, Germany’s current weight reflects only the conjuncture of extraordinary domestic and international economic factors. The way that Germany
and the other member states behave towards one another now will have implications for their own treatment long after this moment has passed. In short, the ‘Union method’ and ‘multi-speed integration’ are already being used to excuse exclusion and fragmentation within the EU. Germany, at the heart of these developments, badly needs to develop a new style of interaction, before it too falls victim to these trends. [więcej – czytaj tutaj]

     Aktualność tych wniosków będzie można z pewnością dostrzec w dynamice rozmów, toczonych 28-29 czerwca w Brukseli. Tym bardziej, że sama wewnętrzna sytuacja Niemiec, którzy muszą stawić czoła wspomnianym oczekiwaniom i zarzutom, jest z dnia na dzień coraz bardziej skomplikowana. Okazuje się, że nie wystarczy już polityczny konsensus zawarty, z jakim trudem!, przez demokratycznie wybranych przedstawicieli narodu, czyli partie polityczne w Bundestagu, na temat ratyfikacji europejskich rozwiązań finansowych. Do głosu meldują się sędziowie Sądu Konstytucyjnego, blokując ich podpisanie. W odpowiedzi pojawiają się propozycje zmian niemieckiej konstytucji (sugestia niemieckiego ministra finansów) – postulat jakże unikany przez lata. Na tapecie staje możliwość referendum, które w Niemczech jest mechanizmem właściwie niestosowanym.
     W tym pojedynku Niemcy będą miały więc o wiele trudniej niż podczas meczu w Warszawie. I nie łudźmy się – wynik tym bardziej nie będzie jednoznaczny. Także dla Polski będzie to ważna gra. Po raz kolejny możemy być odpychani od grupy podejmującej decyzję. A obecność przy stole, gdzie decyduje się o przyszłości UE, jest ważniejsza od wrażenia, jakie pozostanie u kibiców po ich przyjeździe na mecze do Polski. Na razie promocyjne efekty Euro 2012 dla Polski są pozytywne. Oby i rezultat kolejnego szczytu o euro był dla nas korzystny.

Zapisz się do newslettera
Newsletter