Apetyt na Europę

Podziel się

Sikorski czasami za kierownicą, ale GPSem Ashton


Kilka dni temu minister Sikorski spotkał się z Wysoką Przedstawiciel ds. Polityki zagranicznej i Bezpieczeństwa, Catherine Ashton. Oświadczenie, co ustalono na spotkaniu, może brzmieć niewinnie i nieciekawie, porozumienie to ma jednak spore znaczenie.
     Sikorski powiedział: Dokonaliśmy istotnych uzgodnień, jak współpracować w trakcie polskiej Prezydencji w sprawach, za które odpowiedzialna jest nadal Prezydencja rotacyjna i w tych, w których Wysoka Przedstawiciel będzie chciała, bym ją zastępował. Będą to generalnie sprawy związane z demokratyzacją w sąsiedztwie UE oraz ze sprawami bezpieczeństwa i obronności. Zastępstwo to będzie miało miejsce w debatach w Parlamencie Europejskim, na Radach UE z krajami stowarzyszeniowymi, a także w spotkaniach międzynarodowych, gdzie Ashton uzna, że to wpisuje się w ten zakres tematyczny, którym się podzielili.
    Można się zapytać, a cóż w tym dziwnego/nowego/ważnego? Otóż sporo. Od momentu wejścia w życie Traktatu z Lizbony rola ministra spraw zagranicznych kraju sprawującego rotacyjną Prezydencję jest ograniczona. To Ashton, a nie jak dotychczas Prezydencja, przewodniczy spotkaniom ministrów spraw zagranicznych państw UE, zajmuje w imieniu UE stanowisko w sprawach z zakresu polityki zagranicznej. Jednocześnie kieruje Europejską Służbą Działań Zewnętrznych – ESDZ (kilka tysięcy urzędników). Zadań jest dużo, a Ashton nie do końca przygotowana do pełnienia tak ważnej funkcji. Już jednak nawet liczba obowiązków powoduje, że Wysoka Przedstawiciel nie może być wszędzie, wypowiadać się na każdy temat, na jaki powinna, albo podejmować natychmiast potrzebnych decyzji.
    Pytaniem pozostaje, kto ma ją zastępować, jak Ashton nie może być w przysłowiowych dwóch miejscach jednocześnie. Drugi w kolejności w ESDZ jest P.Vimont – sekretarz generalny. Ale jednak to nie jest polityk tylko urzędnik. Wyobraźmy sobie, że zamiast Wysokiej Przedstawiciel spotyka się z ministrem spraw zagranicznych kraju trzeciego. Można się domyślać, że nie przez każdego polityka będzie mile widziany. Także w Parlamencie Europejskim, który co jakiś czas przepytuje komisarzy (pamiętajmy, że Ashton jest też członkiem Komisji Europejskiej i z tego powodu przeszła proces przesłuchań w PE), posłowie nie będą zbyt szczęśliwi, widząc przed sobą urzędnika, a nie polityka. Przynajmniej na początku, gdy działają jeszcze dawne przyzwyczajenia.
    Nasuwa się wobec tego propozycja, by wysyłać w zastępstwie Ashton ministra spraw zagranicznych Prezydencji. Podczas prac nad Europejską Służbą Działań Zewnętrznych uzgodniono, że takim ministrom (którym wszak Lizbona zabrała tyle zadań i właściwie trochę odsunęła w cień) powierzyć "specjalną rolę”. Ale co to oznacza, tego już nikt obecnie nie wie (a dyskusje i pytania w Brukseli słychać). Czy ma to oznaczać, że jak Ashton stwierdzi, że w danym dniu się nie rozdwoi, dzwoni i mówi: „Radek, wyskocz za mnie do Chile, bo ja akurat ratuję sytuację w Kongu”? Albo: „Przejdź się, proszę na komisję do PE” (bo Parlament to mnie nie lubi, więc ja niechętnie tam chodzę). Oczywiście wyostrzam tu sprawę, ale pytanie brzmi – na jakich zasadach, w jakich momentach, przed jakimi gremiami i w jakich obszarach Wysoka Przedstawiciel mogłaby prosić o zastępstwo ministra spraw zagranicznych kraju sprawującego Prezydencję? I co, jeśli dany minister ma, jako Prezydencja, akurat nieco odmienne zdanie, niż Ashton w danej kwestii? Podstawowym celem zmian wprowadzonych przez Lizbonę jest przecież stworzenie wspólnej europejskiej polityki zagranicznej, więc taki minister powinien prezentować stanowisko ESDZ/Wysokiego Przedstawiciela. Jednak trudno sobie wyobrazić, że minister Sikorski robi i mówi to, co mu każe/o co go poprosi Ashton w każdej sytuacji. Stąd wyżej wspomniane uzgodnienie ma duże znaczenie.
    Po pierwsze, przynajmniej częściowo reguluje obszary i „miejsca”, w których minister miałby zstępował Wysoką Przedstawiciel. „Dziury” czy puste miejsca, nieuregulowane jeszcze przez Lizbonę ani poprzez precedens przez dotychczasowe Przewodnictwa rotacyjne zostają więc w pewien sposób powoli zasypywane. Oczywiście pola manewru jest tu jeszcze dużo, a znaków zapytania znajdzie się też wiele, ale pewna orientacja została nadana.
     Po drugie, nie bez znaczenia (i też nie bez przypadku) jest fakt, że dziedziny, w których Sikorski ma w razie czego działać w zastępstwie Ashton pokrywają się z priorytetami polskiej Prezydencji w polityce zagranicznej. Zastanawiając się nad tymi priorytetami nie bez podstaw zadawano pytano czy wręcz kręcono głową, po co Polska takie przyjęła, skoro Prezydencja nie ma już w polityce zagranicznej wiele do powiedzenia. Jednocześnie uznawano, że wydają się dla Polski naturalne: Partnerstwo Wschodnie i ogólnie demokratyzacja w unijnym sąsiedztwie wyjaśnień nie potrzebuje. Także podjęcie przez Polskę tematyki polityki bezpieczeństwa uznano za bardzo słuszny plan (o czym już na tych łamach pisałam). Jednocześnie narzekano, że w tym ostatnim przypadku Ashton nie jest najsilniejsza i nie ma czasu poświęcać tej dziedzinie czasu. Jeżeli minister Sikorski będzie w tych obszarach Ashton zastępował, a jednocześnie jako Prezydencja wychodził z inicjatywą (jak zapewniają kręgi rządowe zawsze konsultowaną z ESDZ, Komisją i Van Rompyuem), to faktycznie jest szansa i że coś się uda zdziałać, i że zostanie to uznane za sukces polskiej Prezydencji (lub porażkę, jak coś się nie powiedzie). Powinno obowiązywać coś w stylu zasady – nawet jeżeli na chwilę minister spraw zagranicznych Prezydencji zastępuje Wysokiego Przedstawiciela na miejscu kierowcy, to jednak obowiązkowo jedzie według tego, co wyznacza mu GPS – Europejska Służba Działań Zewnętrznych z Ashton na czela.
     Last but zdecydowanie nie least – od Polski oczekuje się, że wypracuje pewne zasady funkcjonowania polizbońskiej Prezydencji. Nie zrobiła tego ani Hiszpania, ani Belgia (z powodów różnych), ani nie uda się tego zrobić Węgrom, których start spalił ich jako inicjatora wielkich działań w oczach innych państw. Z Polską wiąże się więc duże (nawet czasem za duże) nadzieje. Ustalenie zasad współpracy Prezydencji z ESDZ i Wysoką Przedstawiciel będzie bardzo ważnym i cennym krokiem naprzód. Porozumienie sprzed kilku dni jest początkiem. Jeżeli taki mechanizm kooperacji zadziała podczas sześciu miesięcy, jest duża szansa, że na trwałe zostanie w polizbońskim systemie. A to oznacza, że trwały ślad zostanie po polskiej Prezydencji.

Zapisz się do newslettera
Newsletter